Przeprowadzka do USA - Początek



                                         


                                      PRZEPROWADZKA DO USA

Tak więc zrealizowałem swoją misję zdobycia pieczątki w paszporcie od kiedy to faktycznie moja zielona karta zaczęła funkcjonować, ponieważ istnieją ramy czasowe na wjazd do USA posiadając ten dokument. A więc  czas zaczął biec i wkrótce trzeba było podjąć kolejne decyzje przybliżające mnie do wyjazdu do Stanów już na dłużej.
Miałem oczywiście jeszcze sporo czasu po przyjeździe gdyż wyjazd na stałe planowałem dopiero na wrzesień przyszłego roku.  Czas ten jednak w końcu minął i decyzja o zwolnieniu się z pracy nie była łatwa. Przedłużyłem trochę  pozamykanie swoich spraw w Irlandii i ostatecznie wyjechałem 8 listopada 2016 roku na 4 dni przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych.
Na granicy nie obyło się bez problemów i oddelegowania mnie do znanego mi już wcześniej tylnego biura gdzie pasażerowie oczekują w ogromnym stresie czy zostaną wpuszczeni do USA a nawet jeżeli tak to czy zdążą na samolot? Jedyny plus w tym iż lecąc z Irlandii kontrola graniczna znajduje się jeszcze w tym kraju ponieważ oba kraje są stowarzyszone taką umową.
Mój problem polegał na tym że zbyt długo byłem w Irlandii, praktycznie do samego końca na kilka dni przed wygaśnięciem pieczątki w paszporcie która miała ważność rok czasu. Po przejściu na drugą stronę po kontroli, odetchnąłem z ogromną ulgą że naprawdę polecę do USA.
I tak naprawdę wtedy dopiero zaczęła się moja przygoda z tym krajem. Myśli miałem różne podczas lotu, byłem troche zaniepokojony ponieważ jechałem całkowicie w ciemno do Nowego Jorku nie znając tam kompletnie nikogo, mając jedynie zarezerwowany hostel oraz oczywiście odłożone w Irlandii pieniądze na koncie.
Zdecydowałem się wyjechać i rozpocząć życie w USA w tak trudny sposób ponieważ nie miałem wyjśćia, nie miałem na miejscu rodziny ani nikogo znajomego w tym potężnym mieście.  Jednak głównym powodem wyjazdu było to, że po prostu nie chciałem zmarnować tej szansy i utracić zielonej karty czego bym sobie nie wybaczył po tylu staraniach z dopełnieniem formalności by ją uzyskać.


                                       

                                                POCZĄTEK 



Po dotarciu na miejscu do hostelu w New Jersey który to znajduje się po zachodniej stronie rzeki od Manhattanu. Czułem się bardzo dziwnie, ponieważ przebyłem tak daleką podróż w ciągu jednego dnia. Rano jeszcze byłem w swoim mieszkaniu w Irlandii a teraz nagle znalazłem się w jakimś obcym miejscu po drugiej stronie oceanu. Cięzko mi nazwać stan psychiczny, w którym się znajdowałem.
            Na drugi dzień rano  wybrałem się do pobliskiego supermarketu. Ulica którą szedłem była pusta, jedyną osobą którą spotkałem na swojej drodze był człowiek zamiatający ulicę. Był odwrócony tyłem do mnie, zawołałem go by zapytać gdzie jest supermarket. Gdy się odwrócił, wyglądał jak postać z filmów grozy w jakimś zapyziałym opustoszałym miasteczku. Wtedy sobie pomyślałem - o mój Boże gdzie ja jestem. Miał po prostu zniszczoną twarz, był podstarzały i coś tam mamrotał. Prawdopodobnie był latynosem i nie znał angielskiego, tak więc nie uzyskałem od niego żadnych informacji. Miasto Union City w którym znajdował się hostel zamieszkuje 80% Latynosów, głównie z  Kolumbii i Meksyku.
W supermarkecie było mało osób, panował jakiś taki dziwny spokój. Czułem się dziwnie i po prostu bardzo obco w tym miejscu.




I tak zaczęło się moje poszukiwanie pracy, bo to był mój główny cel. Przez pierwsze 2 tygodnie można powiedzieć codziennie zwiedzałem Nowy Jork, poszukując przy tym oczywiście pracy. Był to ciekawy czas, bo codziennie odkrywałem coś nowego w tym mieście. Zwiedzanie Nowego Jorku jest czymś niesamowitym. Szczególnie gdy pojedziemy na jego dolną część , gdzie znajduje się najstarsza część miasta. Przechadzając się ulicami tej gigantycznej metropolii nie można wyjść z podziwu patrząc na te potężne wieżowce, których przytłaczający ogrom nijak można porównać do europejskich. Jedyne miasto, które przychodzi mi na myśl będące namiastką tego jest Londyn i jego financial district. Po pewnym czasie pobytu w tym mieście oczywiście przywykłem do tych atrakcji i miasto ogólnie już nie robiło na mnie takiego wrażenia co jest zresztą oczywiste jeżeli gdzieś mieszkamy dłuższy czas. Mimo tego zawsze wręcz kochałem chodzić po tym mieście w wolnym czasie, towarzyszyła temu niesamowicie pozytywna energia którą byłem napędzany ponieważ jest to niesłychanie dynamiczne miasto i ludzie wbrew pozorom są uśmiechnięci i weseli na ulicach, tyle że bardziej obojętni na pozostałych przechodniów którzy giną gdzieś w tłumie. Po prostu nie uśmiechają się bezpośrednio do nas tak jak to bywa w niektórych  innych miastach w USA czy w Kanadzie. Pierwsze dni były szokiem któremu towarzyszyło poczucie niepewności oraz lęku związane z tym co nadejdzie w najbliższych dniach. Na szczęście w pierwszy weekend po przyjeździe nawiązałem ciekawe znajomości jak to bywa w hostelach, tak więc miałem z kim spędzać ciekawie czas, co było świetną odskocznią od przerażającej sytuacji w której się znajdowałem. Tylko kontakt z równieśnikami sprawiał, że czułem się chwilowo można powiedzieć szczęśliwy. Najgorzej było gdy zostawałem sam z własnymi myślami. Wtedy dopadało mnie przygnębienie.



Hostel był można powiedzieć na bardzo niskim poziomie, jednak zdecydowałem się na niego ponieważ był niespotykanie wręcz tani. Dla przeciwenśtwa hostele w Nowym Jorku są droższe niż w innych miastach więc nie mógłbym się tam tak długo utrzymać jak w tym hostelu w New Jersey, które dzieliło od Manhattanu jedynie przejazd starym busikiem prowadzonym przez latynosów za 3 dolary które odjeżdżają co 5 minut i w 20 minut można się znaleźć na Manhattanie. Pokoje były bez zarzutu, skromne ale schludne i nic im nie brakowało. Mieszkałem w pokoju 4 osobowym gdzie były 2 piętrowe łóżka i był on dość wąski. Miałem również swoją szafkę metalową gdzie trzymałem cenniejsze rzeczy. Problem stanowiło to że kuchnia połączona z salonem była w osobnym budynku wiec żeby tam się dostać trzeba było wyjść na zewnątrz i wejść do osobnego budynku, co było bardzo niewygodne tymbardziej że trzeba przecież tam chodzić by zrobić sobie coś do jedzenia. Kuchnia była bardzo skromna i w zasadzie poza czajnikiem i przepełnioną , wręcz obleśną w środku lodówką nie było niczego. Przewijało się tam pełno ludzi i wiele z tych osób które poznałem było w tej samej sytuacji co ja czyli szukali pracy. Niektóre z tych osób były również z Europy co mnie cieszyło. Można powiedzieć że miałem swoich „przyjaciół” z którymi wychodziłem czasem na miasto. Wspominam o tym dlatego że większość osób w tym hostelu nie była tak przyjazna.




 W większości byli to bezdomni oraz narkomani i alkoholicy, których przyciągał ten hostel ponieważ był tak  tani. Oczywiście byli oni nieszkodliwi i z niektórymi można było nawet porozmawiać, tyle że takie towarzystwo nie jest normalne w prawdziwych hostelach dla podróżników. Oczywiście byli tam też podróżnicy ponieważ miał on wspaniałą lokalizację, szybki dojazd na Manhattan przez tunel Lincolna. Można powiedzieć że Manhattan oraz ta część New Jersey to dwa inne światy.
Poszukiwanie pierwszej pracy zajęło mi około miesiąc, chociaż wydaje mi się, że było to dużo dłużej. Po kilku tygodniach optymizm związany z przyjazdem opadł i już miałem dosyć tego szukania pracy. Dni mijały a moje pieniądza zaczęły topnieć. W końcu na początku grudnia zdecydowałem się podjąć pracę w ochronie, o której wcześniej powiedział mi pewien rosjanin którego poznałem w hostelu.  Powiedział mi, że bardzo szybko można podjąć tą pracę, wystarczy zadzwonić pod numer telefonu który mi podał i umówić się na wyrobienie licencji ochroniarza, która kosztowała 330$. Do tego później doszły koszty garnituru, który musiałem kupić sobie za własne pieniądze. Byłem wściekły z tego powodu że muszę kupować garnitur, ponieważ myślałem, że będę pracował w sweterku w jakimś supermarkecie. Okazało się, że po wyrobieniu licencji przydzielono mnie do pracy w luksusowych butikach na Madison avenue, gdzie jedna para butów kosztowała minimum 400$. Tak więc szybko zrobiłem 2 dniowe szkolenie po którym otrzymałem certyfikat oraz licencje na pracę. Pani która zajmowała szkoleniami była sympatyczną latynoską, a jej biuro znajdowało się w jednym z najwyższych pięter w jednym z najstarszych biurowców na dolnym Manhattanie naprzeciwko parku, który z kolei znajdował się naprzeciwko mostu brooklyńskiego. Widok przez okno biura tej pani był zapierający dech w piersiach. Przez przypadek gdy poszedłem do toalety zauważyłem przez malutkie okienko równie niesamowity widok na tzw. Oculusa - nowoczesny hub transportowy w bliskim sąsiedztwie World Trade Center, przypominający potężny szkielet dinozaura.








Pracę podjąłem bardzo szybko, nawet zanim otrzymałem licencję. Była to praca prawie że na pełny etat, 5 dni w tygodniu po 7 godzin. Pieniądze nie były duże, w zasadzie takie minimum ale przynajmniej miałem na bieżące wydatki, nie traciłem swoich oszczędności. Generalnie polegała ona na staniu przy drzwiach przez cały dzień i wpatrywaniu się w widok za szybą. Moim jedynym obowiązkiem było otwieranie drzwi bogatym klientom oraz uśmiechanie się do nich i przywitanie. Przy czym cały czas musiałem stać przy drzwiach, nie wolno mi było chodzić po sklepie.
Po jakichś dwóch dniach moje kolana już miały dosyć stania w sztywnych butach na kaflowej posadzce. Czym dłużej tam pracowałem tym gorzej moje kolana to znosiły. Po jakichś 3 dniach już myślałem że wyjdę stamtąd w trakcie pracy i już nie wrócę bo uważałem że było to niehumanitarne kazać komuś pracować w takich warunkach.



Okazało się, że praca była rotacyjna więc później przydzielono mnie do innego sklepu, gdzie podłoga już była lepsza. Stojąc na dywaniku moje stawy aż tak nie cierpiały, ale i tak ciężko było mi to znieść.
Była to najgorsza praca jaką w życiu przyszło mi wykonywać, nie wspominając o tym że dla mnie jako człowieka po studiach i z takim doświadczeniem było to trochę poniżające.
Nie wiem jak ludzie mogą taką pracę wykonywać przez dłuższy czas. Już wolałbym pakować ziemniaki na taśmie w fabryce, co robili moi koledzy w New Jersey. Przynajmniej mógłbym się ubrać swobodnie i czas leciał by mi szybciej, przy czym byłbym w ciągłym ruchu. Najgorsza była ta bezczynność, że trzeba cały czas stać, chyba nie ma nic gorszego.
Czułem się w zasadzie jakbym był w pewnym sensie zniewolony patrząc na tych ludzi którzy przechadzają się po ulicach za szybą.





Mój wyjazd do Stanów nie był motywowany głownie celem zarobkowym lecz chodziło mi o przygodę aby zwiedzić Stany Zjednoczone na tyle na ile będzie to możliwe. Wiedziałem że zielona karta da mi taką możliwość ponieważ będąc tam i pracując jest to dużo łatwiejsze i będę mógł zobaczyć zdecydowanie więcej niż podczas krótkich wypadów z Europy. Toteż tym bardziej czułem frustrację gdy rozmawiając ze sprzedawcami sklepu w którym byłem ochroniarzem, jeden z nich opowiadał mi o tym że niedawno wrócił z Miami, wcześniej był też m.in. w Californii gdzie podróżował służbowo. Nie mogłem znieść tego, że ja nie mogę nigdzie pojechać i zobaczyć tych wspaniałych miejsc ponieważ jestem przykuty pracą . Tymbardziej że pierwotnie mój plan przyjazdu do USA zakładał, że najpierw będę podróżował przez 4-5 tygodni zanim podejmę pracę. Tak się jednak nie stało bo podjąłem inna decyzję.
Po jakichś 6 tygodniach pracy, a było to w styczniu 2017 roku – nadeszła nadzieja – odezwali się do mnie z dwóch różnych firm w sprawie pracy.
Ostatecznie przyjąłem jedną z ofert pracy i szczęśliwie zakończyłem tą koszmarną pracę.
Poprosiłem jednak panią z kadr, czy mogę rozpocząć pracę w późniejszym niż wyznaczonym terminie dołączając do następnej grupy treningowej. Pozwolono mi rozpocząć pracę 3 tygodnie później, dzięki temu wyruszyłem w swoją pierwszą wymarzoną 3 tygodniową podróż po Stanach Zjednoczonych.






Akurat złożyło się to z momentem mojej przeprowadzki. Wyniosłem się z hostelu po prawie 3 miesiącach. Mieszkanie udało mi się znaleźć poprzez znajomego algierczyka z hostelu. Poinformował mnie o tym że u jego znajomego jest miejsce do mieszkania w tym samym mieście gdzie znajdował się hostel. Podczas pobytu w hostelu marzyłem wręcz o znalezieniu własnego lokum. Jednak zdawałem sobie sprawę że praca bez stałej umowy raczej nie dawała mi nadziei na znalezienie lokum.
            Mieszkał on w miejscowości West New Jork w New Jersey i wprowadziłem się dosłownie 2 dni przed wyjazdem w podróż dzięki czemu mogłem zostawić u niego swoją  dużą walizkę oraz część rzeczy. Nareszcie koszmar związany z pobytem w hostelu się zakończył. Byłem przeszczęśliwy ponieważ wcześniej miałem takie myśli że to się chyba nigdy nie skończy. A tu nagle w jednym momencie znalazłem lepszą pracę oraz mieszkanie. Było ono bardzo skromne i mieściło się w piwnicy a pokój w którym spałem nie miał okien, znajdowało się w nim tylko bardzo niewygodne rozlatujące się łóżko szkieletowe. Łazienka była bardzo mała i dawno nie była remontowana ale spełniała swoją funkcję – można się było wykompać i umyć zęby. Kuchnia była również bardzo podstawowa, był tam tylko palnik gazowy i lodówka, co również wystarczało na podstawowe potrzeby. Najważniejsze było to że wszystko było w jednym miejscu oraz był tam spokój. Przez większość czasu byłem praktycznie sam. Nie musiałem w końcu wychodzić na zewnątrz aby skorzystać z kuchni. I mimo podstawowych warunków byłem naprawdę szczęśliwy. Mimo tego wiedziałem że po powrocie z podróży będę musiał znaleźć inne mieszkanie bliżej pracy, ponieważ było to za daleko dojeżdżać na wschodni kraniec Queens aż z New Jersey. I pomimo tego że współlokator oferował mi bardzo niską cenę i zachęcał do pozostania.
W dzień podróży podjechałem jeszcze do jednego ze sklepów na Madison aby odebrać ostatnie, zaległe zresztą czeki od pracodawcy o które musiałem wcześniej walczyć ponieważ bardzo się ociągali z płaceniem.




Komentarze

Popularne posty